"Dziecko Odyna" Siri Pettersen
pierwszy tom serii "Krucze Pierścienie"
Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2017
tłumaczenie: A. Krochmal, R.Kędzierski
liczba stron: 648
"Dziecko Odyna" przyciągnęło mnie do siebie okładką - nie będę oszukiwać, że wcale tak nie było! - ale też obietnicą fantastycznej opowieści w skandynawskich klimatach. I owszem, otrzymałam to. Dałam się porwać autorce, która stworzyła historię interesującą, pełną wydarzeń i niespodziewanych zwrotów akcji. Od Siri Pettersen otrzymałam również gamę bohaterów, których da się lubić. Do szczegółów jednak jeszcze przejdziemy za moment. Teraz chcę jeszcze wspomnieć o tym, że 'Dziecko Odyna" (a w oryginalnym brzmieniu tytułu - "Odinsbarn") to nie tylko książka wciągająca, ale wspaniałe rozpoczęcie trylogii zatytułowanej "Krucze pierścienie".
Dzikus z północy kaleczy nożem niemowlę. by ukryć, że dziewczynka urodziła się bez ogona. Gnijący członek Rady desperacko walczy o to, by wywołać wojnę. Ubóstwiany syn z arystokratycznego rodu wyrzeka się własnego dziedzictwa i godzi mieczem w swoich. Mieszkańcy opuszczają swoje domy i gospodarstwa ze strachu przed istotami, których nikt nie widział od tysiąca lat. A rudowłosa, bezogoniasta dziewczyna ucieka, by ratować życie. [opis z okładki]
Świat wykreowany przez Norweżkę jest niezwykle bogaty, a historie wielowątkowe. Dokładnie poznajemy wszelkie prawa rządzące w jedenastu krainach Ym, którym zresztą możemy się przyjrzeć na mapce wewnątrz książki. Otrzymujemy informacje nie tylko o geografii miejsca akcji, ale też o kulturze, polityce czy tradycji mieszkańców - aetlingów. Momentami świat jest tak dokładnie opisany, że traci na tym fabuła, a dokładniej opisy pewnych wydarzeń. Na szczęście nie są to wątki najważniejsze w historii, te wciąż pozostają na pierwszym planie. To, co powinno z pewnością być zawarte, się tam znajduje. Szkoda, że nie zostały lepiej rozbudowane niektóre wątki poboczne, jednak na to mogę liczyć w kolejnych tomach.
Główny wątek należy przede wszystkim do pierwszoplanowej bohaterki, rudowłosej i bezogoniastej Hirki. To jej przygodom, a raczej drodze do uratowania swego życia i odnalezienia sojuszników, przyglądamy się najczęściej. I na szczęście, nie należy ona do nazbyt irytujących protagonistek, o które nie jest trudno w fantastyce, szczególnie tej młodzieżowej. Jest to postać, którą da się polubić, a jej rozterki obserwuje się nieraz nawet z uśmiechem na ustach. Zaraz za jej historią, wysuwa się wątek Rime Al-Elderina, dawnego towarzysza Hirki, obecnego młodego arystokraty, który buntuje się przeciwko swemu przeznaczeniu. Młody chłopak próbuje się przeciwstawić nie tylko najbliższym, ale i nieraz samemu sobie i to zdecydowanie najciekawszy element tej fabuły. Na dalszym planie, choć to równie istotne, a nawet i bardziej, dla świata przedstawionego, oglądamy spektakl urządzony przez Radę - swego rodzaju rządzących aetlingami, mającymi swe posiedzenia w Kruczym Dworze. To od nich zależne są nie tylko losy konkretnych jednostek, a całego społeczeństwa istot, które żyją w tym świecie. Niestety, wydaje się to jednak najmniej interesującym wątkiem i mocno utraconym potencjałem na historię w stylu "Gry o tron".
Co prawda, skandynawski klimat był wyczuwalny. Miałam wrażenie, że przez cały czas trwania książki była sroga zima, a gdzieś nade mną wisiał Odyn. Niestety, zabrakło mi tutaj innych nawiązań do nordyckiej mitologii, może rozbudowania wątków o również innych bogów? Przecież zostało to tak dobrze przedstawione w książce Johanny Hildebrandt "Sigrid", a więc tutaj z pewnością również byłoby to możliwe. Niestety, uważam to za kolejny niewykorzystany potencjał, który - mam nadzieję - nie będzie się ciągnął przez kolejne dwa tomy trylogii.
"Dziecko Odyna" kompletnie mnie porwało. Pochłonęłam tę książkę niezwykle szybko, biorąc pod uwagę moje standardowe tempo czytania lektur. Niestety, z perspektywy czasu dostrzegam coraz więcej wad oraz, przede wszystkim, wspomnianych już niewykorzystanych potencjałów. Ta powieść to kawałek dobrej fantastyki, a mógłby być porządny kawał. Muszę jednak przyznać, że polecam tę to dzieło Siri Pettersen z czystym sumieniem. Daleko mu do książki idealnej, jest jednak wciągająca i stanowi całkiem dobrą rozrywkę zarówno w letnie, jak i zimowe dni.
Jakoś po premierze miałam ochotę przeczytać tę książkę, głownie za sprawą mitologii, na którą miałam wtedy straszną fazę. Nie zdecydowałam się jednak, bo wiele opinii było podobnych do Twojej - no książka dobra, ale bez przesady, ma sporo braków i już mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam skandynawskie klimaty, a ich mitologia to dosłowna magia. Z chęcią sięgam po książki w tych klimatach, więc zapiszę sobie też "Dziecko Odyna" do kolekcji. :)
OdpowiedzUsuńWitam w blogowym świecie i powodzenia w prowadzeniu bloga! :)
Mam tę książkę w planach od baaaardzo dawna. Chyba już niedługo stuknie trzy lata, odkąd postanowiłam ją przeczytać. Może w końcu mi się to uda, bo szalenie mnie ona ciekawi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteka Feniksa
Pierwszy tom najlepszy. Drugi ma syndrom środkowego tomu, w trzecim coś się dzieje, ale słabo pamiętam zakończenie, więc nie porwało mnie jakoś szczególnie. To nie jest zła trylogia, ale do bycia dobrą trochę jej brakuje.
OdpowiedzUsuńMęczyłam się z tą serią bardzo i przeczytanie 3 tomów zajelo mi przeszło 1,5 miesiąca, gdy normalnie książkę czytam 2-3 dni. Ale doceniałem ją dopiero po dłuższym czasie i fabuła została ze mną do dziś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplusio 😘
Mam w planach, bo kocham skandynawskie klimaty :D
OdpowiedzUsuńSkandynawskie klimaty są bliskie memu sercu. Niegdyś - w latach 2012 - 2015 zaczytywałem się z kolei w szwedzkich kryminałach. Mam też na półce "Drogę na Północ" - antologię norweskiej literatury faktu. Czeka na przeczytanie drugi raz . Pozdrawiam znad szklanki bezkofeinowej kawy :)
OdpowiedzUsuń